BEZPIECZEŃSTWO  MALARNI  PROSZKOWEJ

Rozmowa o bezpieczeństwie prawie zawsze dotyczy kabiny proszkowej. Pisze się, że do istotnych niebezpieczeństw należy zagrożenie pożarowe wewnątrz kabiny. Pożar i wybuch są możliwe, gdy efektywne źródła zapłonu są obecne i gdy… itd. itp.  Nie lekceważę tej możliwości pożaru.   Ale ile ich było tak naprawdę?   Kabiny proszkowe dobrych uznanych producentów są bezpieczne.   Trzeba się bardzo starać by uzyskać na wylocie pistoletu wybuchowe stężenie proszku w powietrzu, czyli powyżej 30g/m³.   Bardziej  jest to możliwe w kabinie w przestrzeni pod  filtrami    w momencie strzepywania proszku.   Trzeba tylko stanąć z zapalniczką.  Było kilka pożarów w malarniach proszkowych,  ale z innych przyczyn niż sam proces malowania w kabinie.  Najczęściej  jest to naruszenie podstawowych zasad  bezpieczeństwa / zapylenie !! / lub awarie.   Np. sprężarki.

 

 

 

 

Silniki elektryczne są wyjątkowo odporne.

Taki stan zarośnięcia farbą proszkową  kończy się jednak pożarem.

 
 

 

 

 

 

 

Już po pożarze. Trochę strat i dymu.

 

 

 

Zgadujmy czym skończy się doprowadzenie palnika do takiego stanu?

 

 

FARBA  PROSZKOWA

Sugeruję poszerzyć krąg zainteresowań.      O farbę proszkową samą w sobie.

Uzyskanie rzetelnych danych o prawdziwym składzie farby graniczy  z cudem.  W kartach charakterystyk w rubryce „palność”, o ile istnieje, figuruje najczęściej wpis „nie dotyczy” lub „brak danych”.

Producenci farb określają swoje wyroby jako trudnopalne.

Nie pozostaje nic innego jak prostym testem samemu sprawdzić z jaką farbą mamy do czynienia.

PROSTY  TEST  FARBY  PROSZKOWEJ

Weź pasek / ok. 10 cm / foli aluminiowej. Nawet od czekolady. Złóż na pół w rynienkę. Trzymaj za jeden koniec. Na drugi, tak do połowy rynienki wsyp trochę farby proszkowej. Weź zapalniczkę i przyłóż płomień do końca rynienki z farbą proszkową. Farba po chwili się zapali. Cofnij płomień. Bezpieczna farba jest samo gasnąca i zgaśnie. Jeśli pali się dalej i nie ma zamiaru zgasnąć, to się zastanów. Stapiając się, wydziela tak dużo lotnych substancji, że podtrzymują palenie.

Jest niebezpieczna, co nie oznacza, że nie można jej używać.  W samochodach wszak używamy benzynę, gaz LPG  itd.

Może to być znakomita farba ze względu na właściwości. Bardziej na cenę.   Używając taką farbę trzeba być świadomym skutków.

POŻARY  I  WYBUCHY

Buduję piece dla malarni proszkowych od ponad 25 lat. Kiedyś nad drzwiami pieca wystarczał nieduży okap by zebrać wszelkie dymy i opary wydzielające się w procesie polimeryzacji. Z czasem okapy rosły. Teraz i metr często nie wystarcza mimo, że stosujemy przepłukiwanie komory świeżym powietrzem z zewnątrz.

Problemem prawdziwym stały się odparowane z farby proszkowej domieszki organiczne i produkty reakcji szybko kondensujące już przy niewielkim spadku temperatury.  Jest to 1,3 do 3,2% wagi farby proszkowej wprowadzonej do pieca.  Średnio 2,25%.

Czyli ze 100 kilogramów farby / to raptem 4 kartony /  dwa i ćwierć kilograma zamienia się w organiczną parę osiadającą na ścianach pieca i co gorsza przenikającą przez izolację aż do ściany zewnętrznej, wychodząc pięknymi zaciekami. 

Z farb proszkowych w trakcie stapiania i polimeryzacji wydziela się coraz więcej substancji lotnych. Pół biedy jeśli to cząstki gazowe lekkie, niekondensujące w temperaturze pokojowej. Usunie to wentylacja.  Znikoma emisja na poziomie ~ 0,5 g/ kg farby; ale nie należy jej lekceważyć. To jest Ksylen, Difenyloetanodion, N,N dioktylo-1-oktano amina,  2-Etyloheksanal, Tributyloamina, Bis(2-etyloheksylo)ftalan itp. nie zawsze obojętne dla zdrowia. Centralny Instytut Ochrony Pracy  w swoich badaniach  podaje emisję ftalanów sięgającą nawet 20 g/ kg farby proszkowej. Przy tak niewielkiej emisji LZO wydaje się niemożliwym osiągnięcie w piecu dolnej granicy wybuchowości. Ale przy gęsto załadowanym piecu, niewentylowanym i zasilonym kondensatem z izolacji, jak życie niestety pokazało, to się zdarza.

Pytanie – co robić?   Niewiele, tylko to co my robimy od początku istnienia firmy.

Czyli;  –  Stanowiące izolację warstwy wełny mineralnej muszą być przedzielone szczelnymi ekranami z foli aluminiowej, by zagrodzić drogę oparom
z pieca.   Komora pieca musi być wentylowana przez cały czas wygrzewania farby proszkowej. 

Wszelkie pomysły z „oddymianiem pieca” przed rozładunkiem , są „poronione” – łagodnie mówiąc.  A naprawdę – skrajnie niebezpieczne.

By zaś powyższego czytelnik nie brał wyłącznie za tekst reklamowy to zacytuję tekst z opracowania Centralnego Instytutu Ochrony Pracy już z 2008 r.

„Na podstawie przeprowadzonych pomiarów stwierdzono, że w trakcie utwardzania farb proszkowych emitowane są pewne ilości szkodliwych substancji organicznych. Bardziej lotne substancje mieszają się z powietrzem na terenie zakładu, mniej lotne, po osiągnięciu rejonu o niższej temperaturze osiadają
i krystalizują na powierzchniach, głównie na chłodniejszych powierzchniach wewnątrz pieców. Z tego powodu bardzo istotne jest zapewnienie wentylacji wewnątrz pieca…. Wentylacja ta, ze względu na poważne konsekwencje ekonomiczne związane z utratą ciepła, bardzo często jest silnie ograniczana lub całkowicie pomijana.”

 

 

 

 

Ten rodzaj osadu należy czyścić.
Zabrudzi detale wychodzące z pieca, ale bardzo trudno go zapalić.

Najbardziej niebezpieczne opary kondensują w postaci lepkich nalotów, nacieków żywico podobnych, często sporej grubości.

Osadzają się na suficie  i nad drzwiami pieców komorowych oraz w pobliżu wyjść / wejść pieców przelotowych.

 

 

 

 

Zdjęcie zrobione po fakcie.
Widać zwęglenie pozostałe po żywicznym nalocie.

 Kondensat ma niższą temperaturę zapłonu od farby proszkowej i przy sprzyjającej temperaturze, a dostęp tlenu jest, dochodzi do gwałtownego samozapłonu. Skutki poniżej.


W budynku stoi piec zasyfonowany z dużym okapem. Warstwa kondensatu w rejonie okapu sięgała pół centymetra. Przyrost ciśnienia przy spalaniu był tak gwałtowny, że wypchnął ścianę malarni.

Zrobiłem, wspomniany wyżej, prosty test palności farby używanej codziennie przed samozapłonem kondensatu.   Paliła się znakomicie.                            Nie będę tu robił reklamy producentowi.   Mam nadzieję, że wyciągnął wnioski.

Sporo lat minęło.

Niedawno jedna z OSP opisywała taką akcję.
Cytuję:

Pożar pieca w malarni  11.02.2014
„Po dotarciu na miejsce zdarzenia stwierdzono, że piec jest już wyłączony i tli się obudowa pieca. Polecono rozstawić agregat oddymiający i wprowadzić rotę w aparatach ochrony dróg oddechowych do środka pomieszczenia. Zdjęto górną cześć obudowy i za pomocą gaśnicy proszkowej stłumiono tlącą się watę mineralną.”

Pożar był w malarni proszkowej. Tekst na  stronie  OSP, ze zdjęciami.  Piec z tych co to wszystkie podobne.

„Zdjęto górną cześć obudowy i za pomocą gaśnicy proszkowej stłumiono tlącą się watę mineralną.”    Ciekawe.

Wełna mineralna jest niepalna. To klasa A1.  Jestem przekonany, a to sufit pieca, że wełna była nasycona kondensatem z procesu polimeryzacji.

Pożar nie był gwałtowny. Dostęp tlenu jest utrudniony do wełny znajdującej się między blachami.
Temat uważam za rozwojowy.  Będzie tego więcej.

 

 

            I jest aktualizacja.

Na zdjęciu widać ścianę pieca obecnie produkowanego gdzieś w Polsce.  To nie my !!  Co sądzić o izolacji, jeśli opary z komory pieca swobodnie docierają do blach zewnętrznych, tam kondensują i ściekają. Na łączeniu blach kondensat wypływa na zewnątrz, jak widać po lewej.

Pożar jest tylko kwestią czasu.

 


CO  NAM  JESZCZE  GROZI  W  MALARNI  PROSZKOWEJ

  Nieuchronnie głupota.

Przykłady?     Proszę bardzo.

 

 

 

 

Panowie odtłuszczali benzyną duże panele.
Jak to często jeszcze w malarniach.
Ułożyli warstwami w piecu by dobrze wysuszyć. Było tego sporo.
Uruchomili piec i nie trzeba było długo czekać.

Dookoła pracowali ludzie.   Nikomu nic się nie stało.   Poza zdziwieniem.

 Drugi wypadek był podobny, ale niestety nie mam zdjęć.   Piec następnej już generacji zachował się podobnie.

Pracownik malarni farbą w spray’u robił zaprawki. Farba była zimna i ciśnienie  małe. Postanowił puszkę podgrzać i wstawił na chwilę do pieca.

Zapomniał?  Efekt był taki sam.   Nikomu też nic się nie stało.

Sami, z własnej woli chyba nie zdecydowalibyśmy się wysadzić swój piec w powietrze by potwierdzić poprawność konstrukcji. Ale jak już się zdarzyło  to tylko dziękować OPATRZNOŚCI.

Obu piecom,   wbrew pozorom,   krzywda stała się niewielka.   Po wstawieniu blach poszycia na miejsce i uzupełnieniu pogiętych,   ułożyliśmy nową izolację i piece pracowały jeszcze długie lata.   Wybuchy nie miały wpływu na blok grzewczy z wentylatorami i skrzynkę sterowania.

W czym sekret?

Od początku budujemy piece z tym co w motoryzacji   w samochodach   nazywa się „ strefą kontrolowanego zgniotu”.

Muszą być takie elementy w konstrukcji pieca, które pochłoną większą część energii wybuchu ulegając destrukcji planowanej. Chroni to resztę konstrukcji przed zniszczeniem a otoczenie przed falą podmuchu.

Ta konstrukcja wynika z mojej wiary w ludzi.   Okazało się później, że podobny pogląd na ludzkość mają twórcy DYREKTYWY 2006/42/WE.

Cytat z dyrektywy:
1.1.2. Zasady bezpieczeństwa kompleksowego

a)  Maszyna musi być zaprojektowana i wykonana w taki sposób, aby nadawała się do
     wykonywania swojej funkcji oraz mogła być obsługiwana, regulowana i konserwowana bez
     narażenia osób na ryzyko w trakcie wykonywania tych czynności w przewidzianych warunkach,
     ale także z uwzględnieniem możliwego do przewidzenia jej niewłaściwego użycia.