Nie produkujemy kabin proszkowych.   Polecamy dobre firmy.

W budowanych przez nas malarniach montowaliśmy kabiny proszkowe firm:
ADAL, GEMA, SPEAT, WAGNER, NORDSON i najczęściej  MONKIEWICZ / MOGIELNICKI.

Często decyduje inwestor.  W naszych wyborach kierujemy się jakością sprzętu i serwisu.

Po czym poznać dobrą kabinę proszkową?

Po prędkości powietrza w oknach kabiny w czasie pracy,  gdy filtry pokryją się warstwą proszku.

Pomiar jest prosty. Lubię te „inżynierskie” metody. Bierzemy anemometr  i przesuwając go w płaszczyźnie otworów wejściowych dla detali i w oknie gdzie stoi malarz patrzymy na miernik.   Jak jest poniżej 0,3 m/sek.  to kabina raczej do bani.

Dobra kabina to powyżej 0,3 m/sek.  A bardzo dobra to 0,5 m/sek.

     Istnieją poza tym wielbiciele kabin bez kabin. Czyli malowania  w niedużym pomieszczeniu malarzem w stroju kosmonauty. Potem proszek  z podłogi się zamiata  bądź spłukuje do kanalizacji. To jest częstsze niż by się nam wydawało.

    Kabina proszkowa, nawet najlepsza, zawsze będzie źródłem zapylenia malarni. Niech łączna skuteczność filtrów strzepywanych i końcowego osiągnie nawet 99%, to z każdego dwudziestokilogramowego kartonu farby, 0,2 kilograma rozpylamy po malarni. Niezależnie od tego jak zaklinają rzeczywistość producenci filtrów uważam, że w praktyce codziennej kabiny pracują  na poziomie maksimum 97 – 98%.

Trzeba sprzątać.

  

 

To malarnia naszej produkcji. Nieduży przenośnik krzyżowy, kabinka i piec elektryczny.

Jest to jedyny znany mi przykład pracującej codziennie malarni, gdzie na parapecie stoją doniczki ze zdrowo rosnącymi kwiatami.

Pistolet EKP nie ma dużej wydajności.  Fakt.

Ale przy codziennej pracy?

Czyli może być czysto w malarni.  Wszystko od ludzi zależy.  Zwłaszcza szefów.

    Wszędzie gdzie widzę zapyloną nad miarę malarnię jest ten sam problem.  Nadzór rozlicza z wydajności, a czas na sprzątanie uznaje za stracony. Stracona to jest przede wszystkim jakość malowania i bezpieczeństwo.

.

 

     To jest też malarnia przez nas zbudowana.        Z prędkością 2,4 m/min jadą blaszane pojemniki.
W kabinie wykonują kilka obrotów dla równomierności pokrywy proszkowej. Dlatego dwóch malarzy pracuje jednocześnie, bo pracy sporo.

Ubrani normalnie, upaprania farbą nie widać. Kabina po prostu dobrze ściąga.

Pan Henryk powie, że to GEMA tak dobrze maluje.  Coś w tym jest.  To ta stara PG1.

Kabina typu „ściana” uchodzi za bardzo brudzącą. Jeśli ma mocny wentylator i dobrze ściąga proszek to nawet przy malowaniu długiego aluminium może być całkiem czysto.

       Naprawdę jak się chce to może być czysto.   Byle nie skąpić na dobrym sprzęcie i sprzątaniu.

Bo jak pyli i się nie sprząta to jadąc na serwis palnika wysypuję kilogram proszku z obudowy,  a środek tak wygląda.  Malują na żółto?

Aż dziw, że jeszcze pracuje.  Ale to Lamborghini!
Kabiny proszkowe – temat rozwojowy.  Piszcie.